Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna, bo pytanie jest nazbyt ogólne. Ale często je słyszę więc postanowiłam się do tego odnieść. Chciałabym odnieść się do swojej historii, aby pomóc Wam lepiej zrozumieć to co chcę przekazać. I nie jest ona o moich doświadczeniach ze szwedzkim, ale tym razem z angielskim. Po drugim roku studiów wyjechałam do pracy do Irlandii. Miałam wtedy 21 lub 22 lata. Moja przygoda z nauką angielskiego, zaczęła się prawie 15 lat wcześniej. W tym samym czasie zdałam egzamin certyfikujący z języka angielskiego na poziomie C1. Byłam przekonana, że spokojnie dogadam się na miejscu po angielsku. Ta podróż to był mój pierwszy samodzielny wyjazd w życiu do kraju anglojęzycznego, w którym miałam prowadzić samodzielne, dorosłe życie. Na lotnisku w Cork było w porządku, wszystko rozumiałam, byłam w stanie dogadać się, chociaż irlandzki akcent nie był mi dotychczas znany i musiałam czasem chwilę się zastanowić, zanim przetworzyłam w głowie to co usłyszałam. Po tym jak wsiadłam do taksówki i pan kierowca zaczął mi zadawać różne pytania, aby nawiązać ze mną dialog, nastąpiło zderzenie z rzeczywistością. Rozumiałam może 20 % z jego wypowiedzi i co chwilę musiałam go prosić, aby powtórzył lub, aby powiedział to innymi słowami. Nie chciałabym aby czuł się urażony, ponieważ moje pytanie mogłyby zostać odczytane opatrznie, więc go przeprosiłam mówiąc, że nigdy jeszcze nie miałam okazji rozmawiać po angielsku z rodzimym użytkownikiem angielskiego. I to była prawda! Życie pokazało, że książkowa znajomość języka nawet na wysokim poziomie, zaliczony egzamin ze słuchania, na którym wypowiedzi z płyty, choć bardzo wyrafinowane i niekiedy zawiłe, nie wystarczyły, aby móc swobodnie dogadać się z rodzimym użytkownikiem języka (aby nie brzmieć sztucznie) i rozumieć bez problemu jego wypowiedzi a także wyczuć intencję (chociaż intencję można rozpoznać po mimice rzecz jasna). Angielskiego uczono mnie "starym systemem". Musiałam rozwiązywać dużo ćwiczeń gramatycznych, czytać teksty, zaznaczać, która odpowiedź jest poprawna, a. b. czy c, , musiałam nauczyć się formułować wypowiedzi pisemne, tak aby zdobyć potrzebną do zaliczenia liczbę punktów i musiałam umieć coś powiedzieć na zadany temat. Nie uczono mnie i nie miałam wiele okazji do tego, aby wejść w prawdziwą interakcję. I właśnie ta interakcja to klucz, który otwiera nam wszystkie drzwi. Mój pobyt w Irlandii trwał 2 miesiące. Po 2-3 tygodniach czułam, że jest lepiej. Moje wypowiedzi nie brzmią, jakbym czytała przykłady z książki do gramatyki. Mój język zaczął ożywać, a ja czułam się coraz swobodniej. Wiele rzeczy, których uczyłam się w szkole, nie była mi do niczego potrzebna. Moja wiedza okazała się nieprzydatna, ponieważ mój angielski zawsze był mi potrzebny do tego, aby się przede wszystkim komunikować. A ten element albo ta faza, powinna być fazą pierwszą w nauce języka a nie ostatnią! Kiedy przejdziemy przez fazę "komunikacji" nauka przychodzi o wiele szybciej i wtedy nie potrzeba nam 15 lat (tak jak w moim przypadku), aby poznać język rzeczywiście w stopniu DOSŁOWNIE komunikatywnym. Od momentu kiedy skończyłam 22 lata minęła już ponad dekada. W tym czasie nastąpiła rewolucja technologiczna. Książki wciąż są ważnym narzędziem w naszej nauce, ale nie głównym. W ostatnich latach potężny rozwój przeżywają technologie mobilne wspomagające naukę języków obcych oraz komputeryzacja edukacji. Aplikacje mobilne - jest kilka dostępnych na rynku. Godne polecenia to DuoLingo, Busuu, SuperMemo, Memrise. Dotychczas korzystałam z DuoLingo ucząc się duńskiego. Wciągnęła mnie ta aplikacja i czasem w przerwach między pracą z chęcią zaglądałam tam, żeby trochę poklikać. Od tamtej pory, a było to około 4 lata temu kiedy zaczęłam z niej korzystać, nie miałam okazji przetestować swoich kompetencji z duńskiego na żywo, ale liczę, że niedługo się to zmieni. To co czuję na chwilę obecną to to, że nie umiałabym się dogadać po duńsku, chociaż duński rozumiem. Aplikacje mobile dają nam bardzo dużo. Dzięki nim tak naprawdę szybciej się uczymy i zdobywamy więcej praktycznej wiedzy. Jednak to, czego żadna, nawet najlepiej skonstruowana aplikacja mobilna nie da, to możliwość interakcji. Nauka języka obcego to proces, w który trwa. Ten proces odbywa się poprzez zaangażowanie swoich emocji. W tym procesie angażujemy swoje zmysły. Klikając w telefonie kolejne elementy obrazu, raczej emocji nie wytwarzamy. Odwołam się w tym miejscu do nauki i zatosuję pojęcie plastyczność synaptyczna, ale dzięki temu, lepiej wyjaśnę o co chodzi. Plastyczność synaptyczna to najważniejszy element nauki języków, zapamiętywania i rozwijania wszelkich umiejętności. Gdy siedzisz godzinami nad listą słówek albo słuchasz biernie nagrań, dostarczasz bardzo słabych bodźców do swojego mózgu. To właśnie dlatego mało z tego wszystkiego zapamiętujesz, albo zapamiętujesz na bardzo krótko. Gdy zaś spotka Cię jakaś emocjonująca sytuacja ? śmieszna, tragiczna, miłosna, wzniosła ? zapamiętujesz ją na długie lata. Bo silny bodziec pomaga w tworzeniu mocnego powiązania między neuronami i trwałych wspomnień. Sposobem na wywołanie tych emocji jest dialog z drugim człowiekiem, wchodzenie z nim w interakcje. Podczas zajęć można to realizować w formie rozmowy, dialogów, słuchania audycji radiowych, komentowania ich, wywoływania tematów kontrowersyjnych. W ten sposób w naszym mózgu powstają trwałe połączenia. Jaką zatem rolę pełnią aplikacje mobile? Bardzo dużą i ważną, ale nawet najlepsza aplikacja nie nauczy Was języka obcego w takim stopniu, abyście czuli się dobrze w danym języku. Może jedynie wspomóc proces nauki, pomoże zrozumieć pewne rzeczy, wzbogaci Wasze słownictwo i wiedzę o języku, ale nie rozwinie w Was kompetencji językowych potrzebnych do komunikacji.